20.09.2017
To nie było typowe zlecenie. Kolejne 😉
Właścicielka spodziewała się gości z zagranicy i chciała przyjąć ich w ciepłym, przyjaznym
i przytulnym otoczeniu.
Mieszkanie było mocno 'zapuszczone’ i zagracone. Ona, sama z trójką dzieci i kotem raczej nie miała głowy do zajmowania się upiększaniem przestrzeni.
Z tego, co nam pokrótce przekazała, jej przyszłość mogła się zmienić w zależności od przebiegu tej wizyty…
Goście mieli zostać na kilka dni. Ona sama zabrała się na początku za wprowadzanie zmian w mieszkaniu, ale, jak się domyślacie przerosło ją to choćby czasowo. Doba nie chciała się wydłużyć do co najmniej 28 godzin, a siły nie chciały przychodzić znikąd. Dodatkowo czas do przyjazdu gości drastycznie zaczął się kurczyć.
Zostaliśmy więc zatrudnieni jako pogotowie mieszkaniowe ;)). Fantastyczne wyzwanie, choć dość odpowiedzialne.
Jedziemy na miejsce. Godzina jest późna, bo tylko o tej porze można porozmawiać bez, skądinąd, sympatycznego towarzystwa trójki rozbrykanych maluchów. A kot? Kot przez cały czas obserwował nas z bezpiecznej dla siebie odległości, z wyrysowanym na pyszczku grymasem nieuzasadnionej pogardy 😉
Nie bacząc na późną porę przystępujemy do wstępnych oględzin. Właścicielka prosi, abyśmy zaczęli jak najszybciej. Nie ma sprawy!
Siadamy w trójkę na środku pokoju, przy pysznej, gorącej herbacie i zaczynamy 'burzę mózgów’. Po godzinie mamy wrażenie, że nawet kot zmienił minę.
Pierwsze, drobne zmiany wprowadzamy od razu. Po cichu, żeby nie obudzić 'brygady’.
Spod sterty zabawek, gór prania i prasowania, dziecięcych malunków porozrzucanych po mieszkaniu, powoli zaczyna wyłaniać się jakiś kształt. Mamy światełko w tunelu ;). Wiemy, że to dobry kierunek i utwierdzamy się w słuszności przyjętego planu.
Następne prace będą wymagały trochę więcej siły, czasu i zamieszania, dlatego umawiamy się na kolejny dzień wczesnym rankiem, kiedy tylko dzieci wyruszą do szkoły
i przedszkola.
Kot…, no, cóż. Musi zostać ;))
Z powodu dziennych ograniczeń czasowych musimy rozłożyć zadania na dwa dni. To nawet dobrze. Jutrzejsze popołudnie wykorzystamy na wizytę w odpowiednim sklepie.
21.09.2017
Kolejnego ranka, po przybyciu na miejsce zastajemy nieoczekiwaną niespodziankę. Załamana właścicielka czeka już na nas, siedząc na podłodze przy rozwalonej kanapie. Hm, trochę dramat, bo kanapa na przyjazd gości musi być, a jej wymiana nie była uwzględniona w ani w ramach czasowych, ani budżetowych ;(.
Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem (to też, swoją drogą miało miejsce), tylko trzeba szybko sprawę załatwić.
Nie problem w tym, żeby pojechać, wybrać, zapłacić, tylko w dostępności i transporcie.
Na pewno mieliście do czynienia z taką sytuacją, że wybrany przez was model nie był dostępny w magazynie, albo transport był dostępny na przykład za tydzień.
My, niestety, nie mamy tyle czasu. Musimy wymyślić coś na poczekaniu i znaleźć rozwiązanie.
Ale od tego właśnie jesteśmy.
No i rozwiązujemy problem :). Narożnik będzie na miejscu jeszcze tego samego popołudnia.
22.09.2017
Cała sytuacja, jednakże powoduje spore przesunięcie w czasie, a to oznacza, że gdy goście lądują na lotnisku, my ciągle ubieramy poduszki, ustawiamy na półkach książki
i wstawiamy do piekarnika sernik! ;))
P.S.
W październiku dostajemy telefon z wiadomością, że cała nasza sympatyczna rodzinka przenosi się z nowym rokiem do Brukseli! :)))
No i, że absolutnie żądają przepisu na sernik!
Aha, kot zostaje w Polsce.
Nie, nie, nie! Nie zajmujemy się adopcją zwierząt!
No, dobra…. Na pewno coś wymyślimy.
;))))
Efekt końcowy można zobaczyć tutaj.
To była niesamowita podróż;-) dużo wyzwań ale naprawdę efekt byl WOW. Nowi lokatorzy już mieszkają. Współpraca i zaangażowanie na 6:-) polecam i dziękuję! Fajne pomysły i duże wyczucie Asi. Bez takiego wsparcia byłoby trudno. Polecam zaufać!
Cała przyjemność po mojej stronie :). Było cudownie współpracować z Wami. Tak fantastycznych inwestorów życzę każdemu projektantowi! Dziękuję 🙂
Blyskawiczna i świetna aranżacja! Gratulacje!
Serdecznie dziękuję za uznanie. Było mi bardzo miło! Pozdrawiam, Joanna.